Cykl wspomnień – Maria

Wysłuchałam i spisałam wspomnienia pani Marii. Już po raz drugi przedstawiam przeżycia Seniorów z Klubu Senior+.

Terapeuta Bożena Daniluk.

Wspomnienia pani Marii

Pochodzę z wielodzietnej rodziny, było nas dziewięcioro. Mieszkaliśmy na Śląsku.

Jako mała dziewczynka, uwielbiałam śpiewać i tańczyć. Z mamą często chodziłam do domu kultury do pani profesor, która mieszkała na piętrze. Moja mama prała jej rzeczy ponieważ nie było tam na to warunków. Wodę trzeba było grzać na piecu.

Pani profesor była bardzo ładną i bardzo miłą kobietą. .Od razu ją polubiłam i często odwiedzałam. Poświęcała mi dużo czasu .Odrabiałam tam lekcje i bawiłam się. Gdy miałam 9 lat zaczęłam tańczyć w zespole ludowym.

Próby odbywały się w Domu Kultury na wspaniałej scenie.

Chodziłam na wszystkie próby i bardzo to wszystko przeżywałam. Niestety, gdy nadeszła pora występów okazało się, że nie ma dla mnie stroju dziewczynki. Byłam zmuszona tańczyć w stroju chłopaka w gumowcach i spodniach. Tak bardzo chciałam mieć spódniczkę , kubraczek i wianuszek na głowie jak inne dziewczynki. Łzy zalewały mi twarz . Nie spełniły się moje marzenia, czułam się zwiedziona i ośmieszona. Zauważyłam, że koleżanka dziwnie się do mnie uśmiecha, a ja taka grzeczna dziewczynka z całej siły kopnęłam ją w nogę. Miała za swoje.

Tak skończyła się moja przygoda z tańcem.

Pani profesor zachorowała .Nie miała nikogo bliskiego. Poprosiła więc moją mamę o to ,żebym u niej spała. W pokoiku było ładnie i przytulnie .Stały mięciutkie tapczaniki .A na półkach dużo książek. Czułam się jak księżniczka- wyjątkowo . Mieszkałam w Domu Kultury!

Czuła się bardzo źle, z dnia na dzień słabła. Jej twarz zmieniała się .Oczy nie błyszczały tak jak dawniej, twarz była szczuplejsza i włosy bardziej siwe.

Nie poświęcała mi już tyle czasu.

Starałam się bawić cichutko, nawet lekcje odrabiałam już sama.

Pani profesor cały dzień spędzała w łóżku. Traciła siły.

Pewnej nocy obudziła mnie i poprosiła abym wezwała pomoc, ponieważ coś złego się z nią dzieje .Podała mi do ręki ogromny klucz i poprosiła żebym otworzyła drzwi do biura i zadzwoniła po lekarza.

Klucz był bardzo ciężki .Boso , w koszuli zeszłam na dół .Było bardzo ciemno, serce łomotało a w ustach sucho tak, ze język przyklejał się do podniebienia . Schody były bardzo stare, trzeszczały i uginały się pod stopami. .Nie mogłam sobie poradzić, długo męczyłam się żeby trafić kluczem do zamka.… Resztkami sił otworzyłam drzwi .Zakręciłam korbką telefonu i poprosiłam żeby pani połączyła mnie z doktorem Łypkiem.

Siedziałam na schodkach i czekałam na lekarza. Bardzo długo nie przyjeżdżał, naciągałam koszulkę na nogi i drżałam z zimna i stresu.

Słyszałam bicie zegara z pokoju pani profesor i szczekanie psa na ulicy.

Kiedy przyjechał, zaprowadziłam go do pokoiku . Podczas badania doktor Łypek prosił żebym trzymała jej głowę. Widziałam jak zmieniały się jej oczy . Na czole ukazały się krople potu. Spojrzała na mnie i……

Zmarła o pierwszej w nocy .Pan doktor kazał mi iść do domu. W nocnej koszuli poszłam sama.

W Domu Kultury zostały moje zeszyty i ubranie .Nawet nie pamiętam drogi. Nie weszłam do środka, usiadłam na progu i płakałam. Wszystkich obudziłam. Nikt mnie nie przytulił, nie uspokoił. Kazali mi iść spać. Do rana nie zmrużyłam oka.

Uzmysłowiłam sobie, że pani profesor była moją drugą mamą .Dała mi dużo ciepła ,poświęcała mnóstwo uwagi. Miała dla mnie czas i cierpliwość .Całymi godzinami rozmawiałyśmy, czułam się bezpieczna , chciana i doceniona.

Dla dziewięcioletniej dziewczynki śmierć bliskiej osoby była ogromną traumą .Trzymając głowę obserwowałam jak zamyka oczy i odchodzi .Ten widok na zawsze pozostał w mojej pamięci.

Bardzo długo tęskniłam za panią profesor, za przytulnym , ciepłym pokoikiem, za jej miłym głosem .Pozostały wspomnienia.

Dziecko nie powinno prosić o miłość i uwagę.

Każde dziecko bez wyjątku zasługuje na to, żeby ją mieć.

Maria.

Wysłuchałam i spisałam wspomnienia pani Marii.

Już po raz drugi przedstawiam przeżycia Seniorów z Klubu Senior+

Terapeuta Bożena Daniluk

Pochodzę z wielodzietnej rodziny, było nas dziewięcioro.

Mieszkaliśmy na Śląsku.

Jako mała dziewczynka, uwielbiałam śpiewać i tańczyć. Z mamą często chodziłam do domu kultury do pani profesor , która mieszkała na piętrze. Moja mama prała jej rzeczy ponieważ nie było tam na to warunków. Wodę trzeba było grzać na piecu.

Pani profesor była bardzo ładną i bardzo miłą kobietą. .Od razu ją polubiłam i często odwiedzałam. Poświęcała mi dużo czasu. Odrabiałam tam lekcje i bawiłam się. Gdy miałam 9 lat zaczęłam tańczyć w zespole ludowym.

Próby odbywały się w domu kultury na wspaniałej scenie.

Chodziłam na wszystkie próby i bardzo to wszystko przeżywałam. Niestety, gdy nadeszła pora występów okazało się, że nie ma dla mnie stroju dziewczynki. Byłam zmuszona tańczyć w stroju chłopaka w gumowcach i spodniach. Tak bardzo chciałam mieć spódniczkę, kubraczek i wianuszek na głowie jak inne dziewczynki. Łzy zalewały mi twarz . Nie spełniły się moje marzenia, czułam się zwiedziona i ośmieszona. Zauważyłam, że koleżanka dziwnie się do mnie uśmiecha, a ja taka grzeczna dziewczynka z całej siły kopnęłam ją w nogę. Miała za swoje.

Tak skończyła się moja przygoda z tańcem.

Pani profesor zachorowała .Nie miała nikogo bliskiego. Poprosiła więc moją mamę o to, żebym u niej spała. W pokoiku było ładnie i przytulnie. Stały mięciutkie tapczaniki. A na półkach dużo książek. Czułam się jak księżniczka – wyjątkowo. Mieszkałam w Domu Kultury!

Czuła się bardzo źle, z dnia na dzień słabła. Jej twarz zmieniała się. Oczy nie błyszczały tak jak dawniej, twarz była szczuplejsza i włosy bardziej siwe.

Nie poświęcała mi już tyle czasu.

Starałam się bawić cichutko, nawet lekcje odrabiałam już sama.

Pani profesor cały dzień spędzała w łóżku. Traciła siły.

Pewnej nocy obudziła mnie i poprosiła abym wezwała pomoc, ponieważ coś złego się z nią dzieje .Podała mi do ręki ogromny klucz i poprosiła żebym otworzyła drzwi do biura i zadzwoniła po lekarza.

Klucz był bardzo ciężki. .Boso, w koszuli zeszłam na dół .Było bardzo ciemno, serce łomotało a w ustach sucho tak, ze język przyklejał się do podniebienia. Schody były bardzo stare, trzeszczały i uginały się pod stopami. .Nie mogłam sobie poradzić, długo męczyłam się żeby trafić kluczem do zamka.… Resztkami sił otworzyłam drzwi .Zakręciłam korbką telefonu i poprosiłam żeby pani połączyła mnie z doktorem Łypkiem.

Siedziałam na schodkach i czekałam na lekarza. Bardzo długo nie przyjeżdżał, naciągałam koszulkę na nogi i drżałam z zimna i stresu.

Słyszałam bicie zegara z pokoju pani profesor i szczekanie psa na ulicy.

Kiedy przyjechał, zaprowadziłam go do pokoiku . Podczas badania doktor Łypek prosił żebym trzymała jej głowę. Widziałam jak zmieniały się jej oczy. Na czole ukazały się krople potu. Spojrzała na mnie i…

Zmarła o pierwszej w nocy. .Pan doktor kazał mi iść do domu. W nocnej koszuli poszłam sama.

W domu kultury zostały moje zeszyty i ubranie. Nawet nie pamiętam drogi. Nie weszłam do środka, usiadłam na progu i płakałam. Wszystkich obudziłam. Nikt mnie nie przytulił, nie uspokoił. Kazali mi iść spać. Do rana nie zmrużyłam oka.

Uzmysłowiłam sobie, że pani profesor była moją drugą mamą .Dała mi dużo ciepła, poświęcała mnóstwo uwagi. Miała dla mnie czas i cierpliwość .Całymi godzinami rozmawiałyśmy, czułam się bezpieczna , chciana i doceniona.

Dla dziewięcioletniej dziewczynki śmierć bliskiej osoby była ogromną traumą. Trzymając głowę obserwowałam jak zamyka oczy i odchodzi. Ten widok na zawsze pozostał w mojej pamięci.

Bardzo długo tęskniłam za panią profesor, za przytulnym, ciepłym pokoikiem, za jej miłym głosem. Pozostały wspomnienia.

Dziecko nie powinno prosić o miłość i uwagę.

Każde dziecko bez wyjątku zasługuje na to, żeby ją mieć.

Maria