Cykl wspomnień: Teresa

Wysłuchałam i spisałam wspomnienia pani Teresy.

Już po raz trzeci przedstawiam przeżycia Seniorów z Klubu Senior+

Terapeuta Bożena Daniluk

Zwierzenia Pani Tereski.

Od kiedy pamiętam byłam zawsze dziewczynką żywotną i samodzielną.

Przysłuchiwałam się rozmowom starszych i uważnie kodowałam to co mówili. Znałam wszystkie sekrety sąsiadek, dziadków i rodziców .Uczestniczyłam w rozmowach i sprzeczkach siedząc sobie wygodnie pod stołem w kuchni. Było to miejsce tętniące życiem zwłaszcza wieczorem, kiedy sąsiedzi po całodziennej pracy przychodzili w odwiedziny .Chłonęłam wszystko co słyszałam .Były to opowieści z dawnych lat, czasami rzeczy straszne, po których nie mogłam zasnąć .A przeważnie tematy o historii, wojnie czy polityce. Wychowałam się na wsi w okolicy pięknych, dorodnych sadów, łąk i pól .Tam też dorastałam.

W sadzie rosły różne gatunki drzew-jabłonie, grusze, wiśnie, śliwy i ogromne czereśnie.

Dorodne jabłka zbieraliśmy do skrzyń, zwoziliśmy do magazynu, a stamtąd trafiały na targ. Uwielbiałam wchodzić na wysokie drzewa i obserwować jak do późnego wieczora rodzice szukali mnie po całej wsi nawołując tak głośno, że obudzić by mogli umarłego .Oczywiście za ten wyczyn nie obyło się bez kary.

Tak jak inne wiejskie dzieci pasłam krowy na pastwisku, a wieczorem musiałam je napoić .Pasłam też gęsi i karmiłam drób . Hodowaliśmy owce, które przynosiły duże zyski dla rodziny.

.Mama sprzedawała jajka do sklepu na wsi i mieliśmy pieniądze na chleb i cukier.

Chciałam być potrzebna, rano wstawałam i do butelek zbierałam stonkę z ziemniaków, podlewałam duży ogród.

Dziadek z moim ojcem redłem orali pole, siali rzepak i zboże ozime.

W okresie żniw ustawialiśmy siano w snopki, które czekały na przewóz do stodoły. Na naszym polu kwitł rzepak. Lubiłam chodzić po żółtych polach dotykać i wąchać kwiatki, które zapachem przypominały miód .Drewnianym wozem zwoziliśmy snopki do obory .Jak zawsze musiałam siedzieć obok woźnicy .Byłam wiercipiętą i nawet nie zorientowałam się jak zsunęłam się z wozu. Spadłam tak niefortunnie ,że duże koła pojazdu przejechały po mnie. Słyszałam przeraźliwy krzyk mamy .Dziadek zatrzymał konie i podniósł mnie z ziemi. A ja? Ja otrzepałam ubranie z piasku i jak gdyby nigdy nic, w podskokach pobiegłam do domu.

Kiedy rodzice budowali stodołę musiałam zbierać ogromne kamienie, była to ciężka praca, a tym bardziej dla dziecka. .Z pól i łąk dźwigałam duże głazy, które z ogromnym trudem toczyłam na podwórko.

Za naszym domem była droga do lasu. Chodziliśmy na grzyby .Rosły tam borowiki, kurki i zajączki.

Mama czyściła grzyby, gotowała i smażyła na smalcu. .Nie zapomnę intensywnego aromatu grzybów i cebuli, który rozprzestrzeniał się po całym domu. Nie mogliśmy się doczekać obiadu ..Po całym dniu biegania , pracy i zabawy byliśmy bardzo głodni.

Wieczorem sama cerowałam swoje rajstopy , które rwały się na potęgę .Odpłacały mi za wspinaczkę na wysokie brzozy i przechodzenie między ostrymi krzakami.

Pamiętam okres przed Bożym Narodzeniem .Była piękna zima. Śnieg bielą pokrył drzewa i pola tak jak w bajce. Nie mogłam się doczekać kiedy tato przyniesie do domu choinkę .Czekałam, czekałam…Dni upływały, a tato zawsze był czymś zajęty. Cóż robić. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Wieczorem przechwyciłam dziadka latarkę , piłę i poszłam do lasu. Tak jak wcześniej wspomniałam las był za domem. Wybrałam odpowiednie drzewko i ścięłam czubek choinki po czym pociągnęłam je po śniegu do domu. Byłam szczęśliwa i bardzo zadowolona. Niestety , znowu była draka i kara .Dostałam za swoje. Teraz bolało bardzo…

A ja tak bardzo chciałam ubrać choinkę i mieć już w domu święta .Tata zacierał zaznaczoną przez choinkę trasę z lasu do domu. Nie miałam pojęcia ,że rodzice mogli zapłacić karę za ścięcie drzewka.

Cóż mogłam wiedzieć o jakiejś asygnacie? Płakałam w nocy. Chciałam pomóc i przyspieszyć oczekiwane Święta.

Często rodzice wyjeżdżali na targ do miasteczka. Zostawałam sama. Myśli i pomysłów miałam sto na godzinę. Pomyślałam- ugotuję obiad! Dużo czasu zajęło mi bieganie za dorodnym kogutem. W końcu złapałam go i tak jak robił tato zastosowałam cięcie nożem. Koguta zalałam wrzątkiem, oskubałam i wypatroszyłam. Ugotowałam rosół. W przydomowym ogródku, w zasięgu ręki rosły wszystkie warzywa .

Mama była zachwycona ,że mała córeczka przygotowała obiad. Jednak tato miał pretensję ,że zabiłam koguta a nie kurę .Pomyślałam, jak tu dogodzić dorosłym?

Przeżyłam trudne, ale wspaniałe dzieciństwo. Byłam przyzwyczajona do ciężkiej pracy i odpowiedzialności.

Mając 18 lat wyjechałam z domu. Pracowałam jako kelnerka. Za pierwszą wypłatę kupiłam sobie zegarek. Z dumą spoglądałam co chwilę na nowy nabytek. Wysyłałam co miesiąc część pieniędzy mamie.

Życie zahartowało mnie na dobre. Na wszystko musiałam zapracować sama. Niczego nie dostałam za darmo. Wybudowałam dom i daję sobie radę. Proszę Boga tylko o zdrowie .Jestem bardzo szczęśliwa i nadal jak mała dziewczynka bardzo żywotna i samodzielna.

Teresa