Wyjście do kina
16. stycznia 2025r. pomimo deszczowej pogody, grupa Seniorów z Klubu Senior+ w Międzyzdrojach wybrała się do Kina „Eva” na polską…
Przybywa nam lat i czujemy, że czas umyka coraz szybciej.
Postanowiłam wysłuchać zwierzeń Seniorów i za ich zgodą przedstawić Państwu prawdziwą historię.
Przelewanie na papier wydarzeń z własnego życia to wspaniała forma terapii .Uczy ponownie zmierzyć się z negatywnymi emocjami zwłaszcza osób, które tłumią w sobie ciężkie uczucia lub wspominać piękne chwile.
Jest to wspaniała pamiątka dla przyszłych pokoleń.
Z całego cyklu wspomnień powstaną pamiętniki.
Przedstawiam historię Pana Zenona
Terapeuta Klubu Senior+ Bożena Daniluk
Gdy miałem 5 lat trwała jeszcze wojna.
Mieszkaliśmy w Swarzędzu.
Moja mama wraz z innymi kobietami była zatrudniona przy oczyszczaniu Placu Rynkowego z trawy wyrastającej z kamieni brukowych.
Byłem najmłodszy z 8 rodzeństwa i zawsze musiałem być przy mamie .Pamiętam jak mama na kolanach nożem wycinała trawę raniąc swoje ciężko spracowane dłonie.
Cóż mogłem mamie pomóc, od czasu do czasu podchodził żandarm i kopał mnie w tyłek krzycząc-„Arbeit”, żebym pracował. Do dzisiaj pamiętam odgłos podkutych żołnierskich butów i przeraźliwy krzyk . Mama bała się o mnie, żeby Niemcy mnie nie odebrali, ponieważ miałem nordycki typ urody- włosy blond i niebieskie oczy. To we mnie jeszcze bardziej wzbudzało nienawiść do Niemców .Chciałem biegać i bawić się tak jak niemieckie dzieci. Jednak cały dzień stałem przy mamie. Małymi rączkami wrzucałem trawę do kosza.
Nie mogliśmy chodzić chodnikiem, spychano nas na ulicę wykrzykując pod naszym adresem różne epitety.
Mama chodziła do niemieckiego gospodarza, aby zarobić kilka marek na chleb./ na nic innego nie starczyłoby pieniędzy/ Wtedy zostawałem w domu sam. Wymyślałem zabawki z patyków, papieru i z tego co było pod ręką, bawiąc się od rana do wieczora. Chleb był dla nas świętością, jedliśmy małymi kęsami delektując się jego smakiem.
Mieszkaliśmy wszyscy w jednym pokoju.
Z bratem i siostrą zachorowaliśmy na tyfus czyli dur brzuszny. Na skórze pojawiły się krwotoczne plamy. Czułem dreszcze i okropny ból głowy. Z kuchni dochodził zapach smażonych placków ziemniaczanych na tranie. To było dopiero święto! Byłem głodny i trzymając się ściany chciałem pójść do kuchni. Doszedłem do gorącej kuchenki, gdzie na patelni smażyły się rarytasy.
Później nic nie pamiętałem. .Straciłem przytomność i mama złapała mnie, gdy twarzą leciałem na patelnię. Kilka dni leżałem z bardzo wysoką gorączką, którą niczym nie można było zbić. Placków nie spróbowałem, nie mogłem jeść ani pić.
Po chorobie dochodziłem do siebie przez cały rok.
Mama wychowywała nas sama, ojca nie pamiętam. Zginął na wojnie.
Warunki były ciągle wojenne. Byliśmy biedni, mama dwoiła się aby nas wykarmić. Podchodziliśmy pod jednostkę wojskowa i prosiliśmy o chleb. Dostawaliśmy też szare mydło do mycia, które śmierdziało i nie chciało się pienić. Słyszałem jak sąsiadka mówiła, że to mydło z kości ludzkich.
Z mamą chodziłem do lasu i zbierałem szyszki i gałązki do palenia w piecu. Nazbieraliśmy cały worek i wracaliśmy do domu. W pewnym momencie zobaczyłem nadjeżdżający wóz konny. Na końcu wozu wystawał drąg. Chciałem się trochę przejechać, a że byłem bardzo zwinny więc wskoczyłem na wóz. Poczułem ostry ból twarzy. Woźnica uderzył mnie batem. W ustach poczułem słodki smak krwi. Przecież nic złego nie zrobiłem. Blizna goiła się długo.
Gdy miałem 6 lat, wojna skończyła się.
Mieliśmy trochę lepiej, jedzenie dostawaliśmy z rosyjskiej kuchni wojskowej .Gorącą, gęstą, tłustą zupę do której nie byliśmy przyzwyczajeni i na początku trochę chorowaliśmy na żołądek, aż do momentu przyzwyczajenia się do takiego jedzenia.
Rosyjscy żołnierze często byli wulgarni i pijani. Samochód ciężarowy prowadzony przez pijanego żołnierza potrącił mojego brata. Miał połamane ręce i nogi .Operacyjnie lekarze poskładali kości, ale po roku musieli zabieg powtórzyć.
Po dwóch latach mój 14-letni brat zmarł .Bardzo to przeżyłem, ciągle płakałem gdy nikt mnie nie słyszał. Łkałem i szlochałem do poduszki, bardzo brakowało mi brata. Musiałem być dzielny i twardy, dla mojej mamy.
Kiedy byłem starszy, pomagałem jak mogłem w gospodarstwie. Pasłem krowę.
Któregoś razu mama kazała mi paść przy rowie, bo tam była soczysta, bujna trawa .Byłem drobny i mały, przywiązałem krowę sznurkiem za rogi i chodziłem przy jej boku.
W pewnym momencie krowa całym swoim ciężarem stanęła na mojej bosej stopie. Nie było możliwości żeby stopę wyciągnąć spod kopyta krowy, która za nic się nie chciała ruszyć. I tak musiałem czekać aż wyżre całą trawę z tego miejsca. Przypłaciłem to okropnym bólem i zasinieniem mojej nogi .Oczywiście nie mogłem nikomu się przyznać co się stało bo na pewno wszyscy śmialiby się ze mnie.
Do szkoły chodziłem już w Międzyzdrojach.
Uczyłem się jak tylko potrafiłem .Kiedyś nie odrobiłem pracy domowej i za karę zamknięto mnie na wieży naszej szkoły.
Był tam zegar . Próbowałem go naprawić bo nie chodził. Udało mi się popsuć go jeszcze bardziej. A miałem sporo na to czasu, ponieważ wszyscy o mnie zapomnieli.
Po kilku godzinach wypuszczono mnie do domu. Byłem zmęczony, bardzo głodny i okropnie spragniony. Nie jadłem i nie piłem cały dzień.
Bawiłem się sam. Chodziłem po stromych skarpach, wchodziłem na wysokie drzewa i trzymając się gałęzi skakałem na dół .Oczywiście ta zabawa skończyła się dla mnie bardzo źle. Spadłem z wysokiego drzewa plecami na pień ściętej sosny. Poczułem silny ból w plecach, nie mogłem oddychać. Chyba straciłem przytomność. Nie wiem ile czasu spędziłem leżąc na ziemi. Gdy się ocknąłem, pomalutku wróciłem do domu nic nie mówiąc mamie. Miałem trudności z oddychaniem, mogłem spać tylko na siedząco.
Dzieci bez nadzoru biegały, bawiły się i czasami kończyło się to bardzo tragicznie Kiedyś koledzy znaleźli w lesie niewypały i podpalili je .Pamiętam ten przerażający widok ….
Nigdy nie miałem sanek. Koledzy i koleżanki zjeżdżali z górki i nie pozwolili mi usiąść na sankach .Z ogromnym bólem w sercu położyłem się na śniegu i płakałem z żalu. Tak bardzo to przeżyłem że zasnąłem. Znowu znaleźli mnie osłabionego i zziębniętego do szpiku kości.
Takie było moje dzieciństwo…..
Całe życie pracowałem bardzo ciężko, rozładowywałem wagony z węglem, pracowałem na drodze układając bruk, byłem bańkarzem w Hucie Szkła, listonoszem, kucharzem i konserwatorem. Nie wykorzystałem ani jednego dnia urlopu.
Od 4 lat jestem sam, moja kochana żona zmarła na covid. Leżeliśmy w szpitalu obok siebie, nawet nie zauważyłem kiedy odeszła…Tak cichutko…Nie mogłem jej nawet pochować.
Moje życie straciło sens. Jestem jednak zmuszony żyć dalej.
Mam 86 lat. Trafiłem do Klubu Senior+ w Międzyzdrojach .Tutaj znalazłem spokój i radość. Czuję się potrzebny każdego dnia. Najgorsze są święta i dni wolne, kiedy jestem zmuszony zostać w domu. .Lubię wstać rano i rowerem pojechać do Klubu. Tutaj z moimi przyjaciółmi spędzę ostatnie lata mojego życia. Zapominam chociaż trochę o samotności, To właśnie w Klubie pierwszy raz zagrałem w teatrze, pierwszy raz wygrywam konkursy i piszę opowiadania, pierwszy raz brałem udział w nagraniu słuchowiska radiowego.
Gdy jadę na zajęcia do Klubu, zerkam na wieżyczkę z zegarem. Tak niedawno byłem tam zamknięty. Uśmiecham się do siebie.
Znowu podążam do szkoły, chociaż mam tyle lat…
Zenon
16. stycznia 2025r. pomimo deszczowej pogody, grupa Seniorów z Klubu Senior+ w Międzyzdrojach wybrała się do Kina „Eva” na polską…
Doskonały sposób na spędzenie czasu wolnego zwłaszcza w środku tygodnia, kiedy potrzebujemy chwili wytchnienia od codziennych obowiązków. W środę 15…
Sensoceramika korzystna terapia ręki połączona z kształtowaniem procesów poznawczych. Terapia ta rozładowuje napięcie oraz niweluje negatywne emocje. Doskonałe warsztaty pobudzające…