O przymusowej izolacji słów kilka….

Sytuacja w jakiej się wszyscy znaleźliśmy zmusza do refleksji. W mediach wciąż jesteśmy zasypywani nowymi informacjami na temat koronawirusa i tego jak radzi sobie z problemem nasz kraj oraz inne państwa;co powinniśmy robić, a czego unikać. Niemal każdy z nas stał się ekspertem w danym temacie i wie prawie wszystko o nowym patogenie, ponieważ informacje rozchodzą się w tempie błyskawicznym. Pojawiają się nowe informacje, jakie ta sytuacja będzie miała skutki ekonomiczne, gospodarcze, psychologowie pewnie zastanawiają się jakie mogą się niebawem pojawić  trudności u dzieci, itd.

A czy każdy z nas pyta siebie: Jakie emocje się we mnie pojawiają kiedy obserwuję to całe zamieszanie? Jakie pojawiają się w mojej głowie myśli? Coja robię, aby wytrzymać w tej wyjątkowej sytuacji? Co na ten temat myślą nasze dzieci?

Minęły dwa tygodnie od zamknięcia szkół i niektórych miejsc pracy. W wielu instytucjach wykorzystywany jest internet oraz telefon po to by możliwe było wykonywanie pracy zdalnie. Ale nie o pracy zdalnej chcę pisać… a raczej o tym jak się w tym zamieszaniu odnaleźć i jak rozmawiać o tym z dziećmi. Wiem, że nie wszystko z tego, co napiszę będzie miało odniesienie do dzieci z naszego ośrodka, ale myślę, że nam wszystkim potrzeba nieco wskazówek i spokoju. Stąd moja potrzeba aby podzielić się swoimi przemyśleniami.

Po pierwsze myślę, że dobrze jest sobie uświadomić, że mamy prawo do niepokoju, strachu, obawy o własne i swoich bliskich zdrowie i życie. Nasze reakcje są „normalne” w „nienormalnych” okolicznościach w jakich jesteśmy zmuszeni obecnie żyć. Ponieważ nie jest normą izolacja od bliskich, zakaz uczestniczenia w życiu społecznym, nakaz pozostania w domu. I choć rozumiemy konieczność i słuszność takich zaleceń to czujemy jednocześnie, że to mocno wykracza poza szeroko rozumianą normę życia społecznego. Obecna sytuacja budzi niepokój ponieważ rodzi niepewność, co do naszego dalszego życia, sytuacji ekonomicznej, bytowej, zabiera dostępne formy spędzania wolnego czasu, ogranicza naszą wolność. I dzieje się tak w dużej mierze ponieważ jest w niej dużo niepewności – nie wiemy jak długo będziemy zmuszeni funkcjonować w zmieniony sposób. I właśnie niepewność i brak możliwości określenia konkretnej daty, kiedy życie wróci na poprzednie tory jest tutaj najtrudniejsze. Ale warto sobie w tym  miejscu zadać też pytanie czy to, co się ze mną w tym czasie dzieje to jest niepokój, czy może już lęk? Czemu służy ciągłe poszukiwanie informacji o nowym wirusie i sprawdzanie co chwilę nowych informacji i statystyk? Czy staram się w nowych okolicznościach stworzyć nowy plan działania, czy obmyślić sposób na poradzenie sobie z tą sytuacją, aby ten czas przetrwać najlepiej  jak się da? Jeśli przeszukuję nerwowo internet i czytane informacje wzbudzają we mnie coraz większy lęk, to należałoby zadać sobie pytanie po co to robię i czemu to ma służyć? O ile strach jest uzasadniony, o tyle lęk już nie – ponieważ wyłącza racjonalne działanie, wprowadza chaos i panikę (przykład: puste półki w sklepach – brak papieru toaletowego, ryżu, makaronu ….po co tyle papieru toaletowego???? ;-)) Może lepiej byłoby wprowadzić w naszą codzienność pewną dyscyplinę i np. raz dziennie sprawdzać bieżące informacje? Bo przecież chcemy być zorientowani w tym, co się aktualnie dzieje w świecie i w naszym kraju i to jest zrozumiałe.

Po drugie – dajmy sobie czas. Potrzebujemy kilku tygodni (często 2-4), aby przystosować się do każdych zmian w naszym życiu. I tak samo jest w obecnej sytuacji. Nie jesteśmy przygotowani na taką sytuację, bo to jest niemożliwe ( tak jak nie jesteśmy przygotowani na śmierć kogoś bliskiego, chorobę, wypadek itd.), ale w miarę możliwości próbujemy sobie radzić – każdy na swój sposób i oswajamy ten temat.I tutaj wachlarz sposobów radzenia sobie jest ogromny. Każdy zna siebie najlepiej i wie co poprawia mu samopoczucie. Ale myślę, że warto w tych okolicznościach starać się zachować pewną normalność w naszej „niecodziennej” codzienności, stałość różnych zajęć. Jeżeli codziennie  piliśmy po obiedzie kawę – to róbmy tak nadal, jeżeli przed snem czytaliśmy – to niech tak będzie i teraz.Takie proste „zabiegi” dają poczucie bezpieczeństwa i przywracają kontrolę nad naszym życiem, poczucie niezmienności, pewności (w niepewnych chwilach), normalnośći. Przywracają nam poczucie sprawstwa, przekształcają bezproduktywne zamartwianie się w działanie. To bardzo ważne żebyśmy zobaczyli, że mamy wpływ na to jak kształtujemy teraz swoją i naszych bliskich codzienność, choćby wydawało nam się, że to tylko tyle – to jednak jest to aż tyle – bo od tego zależy nasze, a także naszych bliskich samopoczucie i to w jakiej kondycji z tego wyjdziemy. Szczególnie teraz w obliczu epidemii, która być może przewartościowuje nasze życie i zmienia myślenie o osobistym wpływie na własne życie. Właśnie teraz potrzebujemy poczucia, że mamy kontrolę nad naszą codziennością.Potrzeba zachować pewien stały rytm, a tam gdzie konieczne jest łączenie pracy z obowiązkami rodzinnymi i domowymi – szczególnie potrzebujemy dobrej organizacji. I nie jest to łatwe, wszyscy się tego uczymy. To nasze kolejne nowe doświadczenie. Stwierdzam, że bardzo trudne :(.

A jak w tym wszystkim odnajdują się dzieci? Zmuszone do zdalnego nauczania (słowo zdalne będzie chyba przez nie, a może i przez dorosłych też najbardziej nielubianym słowem w tym roku ;-)), dzieci, które zostały odizolowane od swoich rówieśników, zmuszone do ograniczenia swojej aktywności do minimum – czyli w pewnym sensie pozbawione możliwości zaspokajania swoich naturalnych potrzeb, a na pewno zredukowania do minimum możliwości ich zaspokojenia?

Dużo zależy od nas – dorosłych i naszej kondycji, tego jak my tą sytuację przeżywamy i potem przedstawiamy, tłumaczymy naszym dzieciom. Dzieci nas obserwują – to jak my reagujemy w obliczu nowych i trudnych sytuacji, dzieci wyczuwają co zagrożenie koronawirusem robi z nami. Dlatego tak ważny jest nasz spokój. Zastanówmy się jak reagujemy i jak komentujemy napływające nowe informacje o rozprzestrzenianiu się wirusa? My dorośli pewnie poradzimy sobie ze strachem, oswoimy go, mamy już ukształtowana psychikę, a z czym zostaną nasze dzieci? Zagrożenie pewnie kiedyś minie – w to głęboko wierzę – a zasiane przez nas w naszych dzieciach lęki – zostaną. To nie znaczy, że mamy udawać, że nas to nie dotyka, kiedy nas dotyka. Ale możemy tłumaczyć i rozmawiać – ponieważ dzieci też się mogą bać i potrzebować rozmowy i wyjaśnienia tego co się dzieje, a czego nieraz strzępki słyszą z telewizji, czy naszych rozmów. A trochę łatwiej się robi, kiedy porozmawiamy o tym czego się boimy – wtedy z reguły już trochę mniej się boimy. Może lepiej ograniczyć słuchanie w obecności dzieci wiadomości o zagrożeniu, a kiedy widzimy, że to wywołuje w nich niepokój – tłumaczyć, że teraz dorośli martwią się ponieważ szukają lekarstwa, ale podobne sytuacje już się działy w przeszłości i zawsze udawało się wymyślić szczepionkę, itd. To wszystko zależy od tego w jakim wieku jest dziecko. Warto przekierować uwagę na to co dobre. Pokazać, że ludzie potrafią się jednoczyć, wspólnie działać, aby pomagać – warto podawać przykłady. I znaleźć plusy tej sytuacji – to, że możemy więcej czasu spędzić razem, itp. Podkreślajmy, że mamy to czego potrzebujemy niezbędnie do życia i to teraz wystarczy. Nawet jeżeli czujemy inaczej i nawet jeśli się naprawdę boimy – wprowadzajmy spokój, ponieważ to my jesteśmy dorośli i od nas uczą się dzieci. Możemy powiedzieć, że trochę się martwimy, ale nie musimy całego naszego strachu przerzucać na dzieci. A kiedy dzieci pytają – mówmy prawdę, ale nie zawsze musimy całą prawdę – umiejętnie ważmy słowa, aby nie wprowadzać niepotrzebnego niepokoju. Nie musimy przekazywać informacji w sposób sensacyjny i dramatyczny. A jeśli nie jesteśmy w stanie, to może ktoś z rodziny może ze spokojem z dzieckiem porozmawiać. Nie musimy znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Nikt z nas nie wie ile będzie trwała ta sytuacja i o swojej niewiedzy warto szczerze mówić. Choć część rodziców się tego obawia – ta szczerość buduje zaufanie. Rozmawiajmy o tym wspólnie co możemy zrobić aby zachować dobry nastrój, co nam pomaga, pytajmy co pomaga dzieciom. Mówmy, że my też przeżywamy trudne emocje, ale znamy sposoby, aby sobie z nimi radzić. W tych rozmowach ważne jest zachęcanie do „tropienia” lęków – tych niewypowiedzianych. Czasem to, co mają dzieci w głowach jest dużo straszniejsze od rzeczywistości. Kiedy taki lęk ujrzy światło dzienne traci na swojej mocy i można coś z tym dalej zrobić – zaopiekować się nim. Pokazujmy dzieciom, że jest jakaś czasowość takich ograniczeń i czemu to ma służyć. Zobaczmy sami, że czas mija – za nami już dwa tygodnie.

Pożartujmy czasami i rozładujmy atmosferę – znajdźmy nasz rodzinny sposób na przetrwanie.

Wszystkim życzę spokoju, wytrwałości, cierpliwości i tego abyśmy jak najszybciej powrócili do swoich zajęć, a dzieci do szkół. Bądźmy zdrowi!

Anna Kolczyńska

    (psycholog)

Skip to content